Ja sobie na rowerze trochę śmigam od 3lat, zaczęło się jakoś sierpień-wrzesień coś mnie natchnęło i zacząłem sobie więcej jeździć. Trochę szosy trochę lasu ogólnie zrobiłem do końca sezonu ok. 1000km. Następny rok czekałem niecierpliwie na cieplejsze dni czyli z 15*C no i się trochę jeździło ale tak jeszcze bez celu sezon. Od marca do listopada poszło ok. 3500km. Ale tak mnie zaciekawiło, że zima nie była mi straszna rok temu w drugi dzień świat Bożego Narodzenia -1*C słoneczko, a ja sobie miło sunąłem przez las, ludzie się troszkę dziwnie patrzą zawsze . Tak się potoczyło i w tym sezonie który można by zacząć liczyć od stycznia zrobiłem prawie 4500km z czego najdłuższy dystans walnąłem jednego dnia 130km, próbowałem robić treningi ale po 2tyg mi się odechciało bo był naprawdę zbyt czasochłonny. Trening wyglądał tak Poniedziałek: luźna jazda, wolne tempo Wtorek: sprinty Środa: jazda pod górę Czwartek: jazda na czas Piątek: luźna jazda, wolne tempo Sobota i niedziela: wyścig albo jazda grupowa A dziś już tą zimę spokojnie czekam może jakaś siłownia, raz w tyg basen. Rower sobie zostawiam na cieplejsze dni i nie mówię mu nie bo pewnie z 1000-2000km tak od niechcenia i tak wyjdzie przez sezon