Skocz do zawartości

Tragedja calej Polski


Yauhen1
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Jesli nie byl to wypadek to pewnie nie predko sie o tym dowiemy. Choc mysle ze po prostu miala miejsce zla decyzja pilota lub pilot zostal zmuszony przez "PASAZERA" do ladowania mimo innych zalecen, jak to juz kiedys mialo miejsce. Lotnisko male, zle wyposazone, samolot za starej generacji by poradzic sobie z tak krotkim pasem... Gdy widzial ze nie usiadzie bylo juz pewnie za pozno.. :P Zreszta - gdyby szafa miala sznurek byla by winda. Gdybanie im zycia nie wroci. Kimkolwiek byli.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kimkolwiek byli.

Dokładnie. Nieważne, że spora część ludzi po prostu ich nie lubiła. Sam należałem do grupy osób, które nie przepadało za prezydentem, ale to nie znaczy, żeby wiwatować, bo Kaczyński nie żyje, a jak czytam niektóre komentarze to aż mnie krew zalewa.

To byli tacy sami ludzie jak my, niezależnie jaką funkcję pełnili i kim byli, stała się tragedia.

 

Zamiast pieprzyć niepotrzebnie, lepiej by było jakby co poniektórzy pomodlili się za ofiary wypadku.

 

 

A co do wypadku, to pewnie prawda na jaw nigdy nie wyjdzie.

Prawdą natomiast jest to, że oba Tupolewy rządowe, to były już wyeksploatowane sprzęty i do tego bardzo awaryjne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Widzieliście ten amatorski filmik zaraz po katastrofie? Autor tego filmu zginął w "niewyjaśnionych okolicznościach"...

 

Nieee...porwali go kosmici. A zamachu dokonał własnoręcznie Tusk na spółkę z Putinem.

 

Polecam poważniejsze lektory niż komentarze na YT i newsy na interii...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzieliście ten amatorski filmik zaraz po katastrofie? Autor tego filmu zginął w "niewyjaśnionych okolicznościach"...

 

A zamachu dokonał własnoręcznie Tusk na spółkę z Putinem.

 

 

Ha, od początku wiedziałem, że ruscy do nas "strelali" :hyhy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gazeta Polska 18/2010

 

Kłamstwo smoleńskie

 

Okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem stają się coraz bardziej niejasne nie tylko ze względu na niewytłumaczalny rozmiar zniszczeń maszyny czy niezrozumiałe obniżenie lotu przez załogę Tu-154 (pisaliśmy o tym w poprzednim numerze „GP”), ale i w wyniku kłamstw oraz dezinformacji płynących ze strony rosyjskich i polskich władz

 

 

 

 

Długo oczekiwana konferencja prasowa Donalda Tuska, będąca pierwszym publicznym wystąpieniem premiera poświęconym przyczynom tragedii pod Smoleńskiem, jedynie pogłębiła wątpliwości zwolenników „spiskowej” teorii katastrofy. Tusk nie tylko nie podał żadnych nowych informacji (oprócz wiadomości, że szefem polskiej komisji ds. katastrofy, w miejsce krytykującego rząd Edmunda Klicha, zostanie Jerzy Miller, minister spraw wewnętrznych), ale swoim uchylaniem się od odpowiedzi, a także jawnymi przekłamaniami, zaciemnił obraz sytuacji. O poziomie konferencji najlepiej świadczy fakt, że premier – przez pół godziny mówiący o swoim ogromnym zaangażowaniu w wyjaśnienie sprawy – zapomniał, kto stoi na czele rosyjskiej komisji badającej katastrofę. Dopiero Paweł Graś podpowiedział mu, że owa ważna dla dochodzenia osoba (często zresztą cytowana w polskich mediach) to Tatiana Anodina.

 

Przekłamań lub niedopowiedzeń w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem jest wiele. Przedstawiamy listę kilku najistotniejszych informacji, jakimi władze w Warszawie i Moskwie manipulują (bądź manipulowały) polskie społeczeństwo.

 

1. Rosja musiała przejąć śledztwo

 

To jedno z poważniejszych w skutkach kłamstw Donalda Tuska. Na konferencji prasowej – i na wystąpieniu w Sejmie – premier co chwila powoływał się na konwencję o międzynarodowym lotnictwie cywilnym z 1944 r., zwaną potocznie konwencją chicagowską. Zgodnie z załącznikiem nr 13 do tego dokumentu to państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszystkie niezbędne środki w celu zabezpieczenia dowodów rzeczowych przez cały czas potrzebny do przeprowadzenia badania (pkt 3.2 załącznika). To, zdaniem rządu, zamyka w zasadzie dyskusję na temat możliwości szerszego uczestnictwa strony polskiej w śledztwie („Rosjanie z racji zapisów konwencji mają wszystkie atuty w ręku” – powiedział Tusk na konferencji prasowej).

 

Problem w tym, że wymieniony załącznik dopuszcza możliwość znacznie większego udziału w dochodzeniu stronie, do której należał samolot. Jak przypomniała w rozmowie z „GP” dr Anna Konert, ekspert prawa lotniczego, na prośbę władz polskich Rosja mogłaby zgodzić się, aby Tu-154 oraz wszystkie znajdujące się na nim (i jakiekolwiek inne!) dowody rzeczowe pozostały nietknięte do czasu dokonania ich przeglądu przez akredytowanego przedstawiciela Polski. Ponieważ takiej prośby nie było, Rosjanie sami zabezpieczyli miejsce katastrofy, rejestratory lotu i ciała ofiar.

 

Przypomnijmy, że podczas zeszłorocznej (30 sierpnia 2009 r.) katastrofy białoruskiego myśliwca Su-27 w Radomiu z rozpoczęciem śledztwa i z zabezpieczeniem czarnej skrzynki wstrzymano się do czasu przyjazdu ekspertów z Białorusi, a śledztwo prowadziła wspólna polsko-białoruska komisja. Rzecznik MON Robert Rochowicz mówił wówczas: „[...] to strona, do której należał samolot, decyduje o tym, w jakim stopniu, kiedy i czy w ogóle udostępnione zostaną opinii publicznej informacje nt. ustaleń komisji”. Dziś za normalną sytuację rząd uważa fakt, że po upływie trzech tygodni (!) od katastrofy polscy prokuratorzy nie dostali z Rosji nawet wyników sekcji zwłok ofiar (jak stwierdził 28 kwietnia płk Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej: „wystąpiliśmy o nie, ale ich jeszcze nie mamy”).

 

2. -Rosjanie traktują nas jak partnerów

 

Fakt nieuzyskania przez polskich prokuratorów jednego z podstawowych dowodów w śledztwie – wyników obdukcji ofiar – to tylko jeden z elementów „partnerskiej” (określenie Donalda Tuska) współpracy rosyjsko-polskiej podczas śledztwa. Problemy z otrzymaniem przez Polskę zapisów z czarnych skrzynek (podkreślmy: zapisów, a nie samych rejestratorów lotu), protokołów przesłuchań i zdjęć, konieczność uzyskania zgody Moskwy na upublicznienie przez polską prokuraturę treści dowodów, rekwirowanie zdjęć i notatek dziennikarzy przez FSB tuż po katastrofie, skandaliczne opóźnianie przez funkcjonariuszy rosyjskich konwoju z Jarosławem Kaczyńskim czy wreszcie zagadkowa wymiana oświetlenia na lotnisku w Smoleńsku kładą się cieniem na zapewnieniach o dobrej woli Kremla.

 

Ta ostatnia sprawa – wymiana reflektorów i żarówek w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego – pozostałaby z pewnością słodką tajemnicą Rosjan, gdyby nie wykonane przypadkiem zdjęcia białoruskiego dziennikarza Siergieja Serebro, który opublikował je w gazecie internetowej „Wieści Witebska”. Warto więc uświadomić sobie, że władze w Moskwie mogą ukrywać przed stroną polską dziesiątki innych, równie istotnych dla śledztwa szczegółów – a jedyną odpowiedzią Warszawy będą wypowiedzi premiera o pełnym zaufaniu do rosyjskich „partnerów”.

 

3. -Eksperci międzynarodowi są zbędni

 

Tuż po katastrofie pojawiły się rozmaite apele, by powołać międzynarodową komisję śledczą, która w sposób bezstronny wyjaśniłaby przyczyny katastrofy. Było to żądanie zrozumiałe, biorąc pod uwagę rangę katastrofy (śmierć prezydenta RP, najwyższych dowódców wojskowych i wielu ważnych urzędników państwowych), jej miejsce (służby Federacji Rosyjskiej i jej obecny premier byli wielokrotnie podejrzewani o inspirowanie zabójstw politycznych) i międzynarodową praktykę (gdy w zeszłym roku pod Mińskiem rozbił się rosyjski Hawker BAe 125 produkcji amerykańskiej, pod naciskiem Rosji już następnego dnia powołano międzynarodową komisję śledczą złożoną z Rosjan, Białorusinów i osób z państw, w których wyprodukowano samolot i ważne jego części).

 

Wypowiedzi przedstawicieli rządu są w tej sprawie zdumiewające. Na pytanie posła PiS Adama Lipińskiego o przyczyny rezygnacji z pomocy ekspertów NATO, Donald Tusk odpowiedział: „Nie róbmy sobie złudzeń co do przepisów i zasad postępowania, które wynikają z konwencji chicagowskiej” – dodając, że po katastrofie stanął przed dylematem, czy „demonstrować nieufność wobec państwa rosyjskiego”, czy założyć, że „współpraca będzie uczciwa”. Na wcześniejszej konferencji prasowej premier podkreślał z kolei, iż ufa Władimirowi Putinowi i nie chciał wchodzić z Rosją w relacje... zimnowojenne. Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział zaś, że „nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy”. Odpowiadamy: niemiecki ekspert Hans Dodel (który na str. 5 wyjaśnia, w jaki sposób można było dokonać zamachu) mógłby, badając rejestratory lotu, wykluczyć bądź potwierdzić fakt zewnętrznej ingerencji w system nawigacyjny maszyny, Amerykanie z firmy produkującej TAWS (Terrain Awareness and Warning System) mogliby pomóc w wyjaśnieniu zagadkowego zignorowania przez pilotów alarmu tego urządzenia, a międzynarodowi specjaliści ds. katastrof lotniczych zapobiegliby sytuacjom, w których ważne dowody w śledztwie zostają ocalone tylko dzięki wysiłkowi białoruskiego dziennikarza. Nie mówiąc o tym, że każdy obcokrajowiec w kierowanej dziś przez Rosjan komisji zwiększyłby szanse na obiektywny rezultat śledztwa.

 

4. Tajne informacje są bezpieczne

 

Według premiera Tuska, polskie służby specjalne stanęły na wysokości zadania po katastrofie. „W pełni ufam naszym służbom” – odpowiedział na konferencji prasowej na pytanie „Gazety Polskiej”: dlaczego Polska nie zwróciła się do strony rosyjskiej z prośbą, by do czasu przybycia polskich specsłużb nie wykonywali żadnych czynności na miejscu katastrofy, poza akcją ratowniczą? Nie wiadomo, na czym premier buduje swoje niemal bezgraniczne zaufanie do strony rosyjskiej. Tymczasem faktem jest, że nieobecność polskiej osłony kontrwywiadowczej na miejscu tragedii doprowadziła do przejęcia przez Rosjan telefonu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, telefonów dowódców wojsk, ministrów. Jak powiedział „Gazecie Polskiej” zastępca szefa BBN Witold Waszczykowski (wywiad z ministrem publikujemy w tym numerze na str. 7), „telefony te były zaawansowane technologicznie tzw. BlackBerry [komputery kieszonkowe – przyp. red.], miały dostęp do intranetu instytucji, w których pracowali. W tych telefonach ci oficerowie i ministrowie mogli odczytywać wewnętrzną pocztę tych instytucji, maile, notatki, sprawozdania, mogli wydawać polecenie podległym pracownikom i otrzymywać od nich sprawozdania. To łakomy kąsek dla obcego wywiadu. Dziś zapewne nikt się nie przyzna, że zostały naruszone”. Za to powinni odpowiedzieć minister Klich i szef SKW.

 

Premier Tusk nie odpowiedział też na nasze pytanie, czy rząd zamierza zwrócić się do NATO, by delegował swojego eksperta do komisji badającej przyczyny katastrofy.

 

Prawdopodobnie GPS w prezydenckim Tu-154M miał zamontowany dekoder kodu P (Y) umożliwiający odbiór dokładniejszych sygnałów GPS (P-code, tylko do użytku wojskowego USA i sojuszników). Dekoder P (Y) ma status tajnego urządzenie kryptograficznego. System TAWS posiadał również DTU (data transfer unit) – czytnik dysków, z którego wczytuje się do TAWS bazę danych geodezyjnych (elektroniczną mapę) przeszkód terenowych (terrain database). Baza danych geodezyjnych Smoleńska z okolicą nie jest dostępna komercjalnie u producenta sprzętu. Prezydencki samolot mógł mieć załadowaną w swoim TAWS tajną NATO-wską wojskową bazę danych geodezyjnych dla Smoleńska i okolicy. USAF i NATO mają dane geodezyjne w skali globalnej jako konieczne dla precyzyjnego naprowadzania na cel samolotów bojowych i pocisków kierowanych. Podczas zimnej wojny szczególnie troskliwie i drobiazgowo skartowano z orbity cały ówczesny Związek Radziecki. To wszystko mogli przejąć Rosjanie.

 

Ponadto w ręce Rosjan trafiła trzecia tzw. czarna skrzynka, która, według naszych informacji, należała do polskiej Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

 

Te wszystkie informacje to w rozumieniu premiera polskiego rządu dowód sprawności działania naszych służb i dbałości o bezpieczeństwo państwa.

 

5. -Edmund Klich dobrze ocenia śledztwo

 

Na konferencji prasowej Donald Tusk, chwaląc Moskwę, stwierdził, że polska strona jest bardzo zadowolona ze współpracy z rosyjskimi prokuraturami. Dostęp do wszystkich działań i materiałów Rosjanie zapewniają także – według słów premiera – Edmundowi Klichowi, byłemu szefowi Komisji Badania Wypadków Lotniczych (KBWL) Lotnictwa Państwowego. Dziennikarze, słysząc te słowa, byli zdziwieni, bo jeszcze kilka dni wcześniej Edmund Klich był jednym z najostrzejszych krytyków śledztwa, za co zresztą najpewniej stracił stanowisko przewodniczącego KBWL na rzecz ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera (niemającego notabene z lotnictwem nic wspólnego). Na pytanie o przyczyny tak nagłej zmiany poglądów E. Klicha na dochodzenie, Tusk odpowiedział: „Pan Klich w rozmowie ze mną prostował przekaz, jaki pojawił się w TVN24, i tłumaczył to brakiem możliwości autoryzacji, ale także swoim stanem emocjonalnym”. Słowa premiera są podwójnie absurdalne. Po pierwsze: E. Klich krytykował śledztwo podczas wypowiedzi dla telewizji (widząc przed sobą mikrofon z logo stacji), mówienie o braku autoryzacji jest więc nie na miejscu. Po drugie: skoro szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych był w tak złym stanie emocjonalnym, że będąc zadowolony ze śledztwa, twierdził, że jest z niego zupełnie niezadowolony, dlaczego premier akredytował go przy komisji rosyjskiej badającej przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem?

 

6. -Rodziny nie miały żadnych zastrzeżeń

 

To kolejne kłamstwo smoleńskie. Było wręcz przeciwnie. Członkowie rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem są zbulwersowani brakiem postępów w dochodzeniu. Rozważają nawet wynajęcie pełnomocnika, który reprezentowałby ich oraz monitorował śledztwo. – Tutaj chyba trudno mówić o jakichkolwiek postępach śledztwa. Wiedzę posiadamy wyłącznie z mediów. Jesteśmy mocno zaniepokojeni sygnałami, które płyną. Tak naprawdę wiemy, że nic nie wiemy, łącznie z tym, że nie wiemy, kiedy doszło do katastrofy – podkreślała w wypowiedzi dla mediów Małgorzata Wassermann.

 

Rosjanie prowadzący śledztwo nie uszanowali bólu rodzin, które przyjechały do Moskwy identyfikować ofiary katastrofy. Podczas rozmów właściwie przesłuchiwali członków rodzin, pytając o sprawy kompletnie nie związane z tragedią. To przeczy oficjalnej wersji i gestom politycznym o otwarciu i współczuciu rosyjskich władz i urzędników. Bo naród rosyjski rzeczywiście zachował się w tragicznych dla nas chwilach godnie.

 

7. Samolot uderzył w ziemię po 8.50

 

W pierwszych kilkunastu dniach po katastrofie obowiązywała wersja, że samolot rozbił się o godz. 8.56 lub kilka minut wcześniej. Kolportujący ją dziennikarze opierali się głównie na „wypuszczonej” przez Kreml do mediów rozmowie Władimira Putina (byłego agenta KGB) z ministrem Siergiejem Szojgu (byłym aparatczykiem komunistycznym) i innymi dygnitarzami. Szojgu mówił w niej Putinowi: „Panie Premierze, o 10.50 [czyli 8.50 czasu polskiego – przyp. „GP”], samolot Tu-154 lecący z Warszawy do Smoleńska zniknął z radarów w czasie podchodzenia do lądowania na Lotnisku Północnym w Smoleńsku. Samolot rozbił się w lesie 300 metrów od pasa startowego. […] O 10.51 na miejsce katastrofy zostały wysłane 3 brygady straży pożarnej”. Urzędnik prezydenta Miedwiediewa, Georgij Połtawczenko, dodaje: „Byliśmy na miejscu katastrofy dosłownie po trzech minutach”.

 

Dziś wiemy, że samolot rozbił się przynajmniej dziesięć minut wcześniej. Telewizja Polsat zaprezentowała billingi, z których wynika, że jej dziennikarz Wiktor Bater został poinformowany o katastrofie o godz. 8.40. Wiemy też, że prawdopodobnie minutę wcześniej prezydencki Tu-154 zerwał linię energetyczną niedaleko lotniska. Znana blogerka Kataryna słusznie zadała więc dwa pytania: „Jakim cudem samolot znikł z radarów dopiero 10 minut po tym, jak leżał rozbity, paląc się na ziemi, od kilku minut w towarzystwie oglądającej to z bliska delegacji rosyjskiej, która była przy wraku już wtedy, gdy kontroler miał jeszcze samolot na radarze?” i „czemu miało służyć to błyskawicznie wyprodukowane kłamstwo [...] tak zgrabnie rozpisane na role?”.

 

8. Cztery podejścia do lądowania

 

Innym kłamstwem była informacja podawana przez telewizję Wiesti-24 o czterech próbach lądowania polskiego pilota. Wiadomość ta, po kilku dniach zdementowana, miała zapewne obarczyć odpowiedzialnością za wypadek polską załogę (podobnie jak kłamstwo o problemach pilotów z językiem rosyjskim) i uprawdopodobnić rzekomy wpływ na decyzję o lądowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tej ostatniej tezie, ochoczo lansowanej przez kremlowskie media, wtórowały w Polsce najgłośniej „Gazeta Wyborcza” i reżyser Andrzej Wajda. Dodajmy, że analiza rejestratorów lotu wykluczyła jakikolwiek wpływ pasażerów samolotu na postawę pilotów.

 

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

 

źródło: http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/...stwo-smolenskie

 

Troche "Faktow" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieudolność śledztwa, niepokojące pytania

Opublikowano: 06.05.2010 | Kategoria: Polityka Drukuj Drukuj

 

Polska prokuratura wojskowa szuka biegłych tłumaczy języka rosyjskiego, którzy byliby w stanie odczytać pismo ręczne. Niektóre protokoły przesłuchań, które mamy otrzymać w ramach pomocy prawnej z Rosji, są pisane odręcznie cyrylicą. – pisze Dziennik Gazeta Prawna.

 

Dziennikarze Dziennika DGP mieli również nieoficjalnie uzyskać informację, jakoby kierownictwo Prokuratury Generalnej zamierzało oddelegować do prowadzonego śledztwa także prokuratorów cywilnych. Na stronie internetowej Prokuratury Generalnej ukazała się jednak 5 maja br. wiadomość dementująca tę informację.

 

“Pokuratura Generalna zaprzecza doniesieniom medialnym, z których wynika, że kierownictwo Prokuratury Generalnej rozważa możliwość delegowania prokuratorów cywilnych do udziału w śledztwie w sprawie katastrofy w Smoleńsku prowadzonym przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Prokuratura Generalna zaprzecza również, jakoby rozważano skierowanie w omawianej sprawie wniosku do Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej o dopuszczenie polskich prokuratorów cywilnych do udziału w czynnościach śledztwa prowadzonego przez rosyjską prokuraturę. Postępowanie w przedmiotowej sprawie prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, stąd brak jest podstaw prawnych do udziału w tym śledztwie prokuratorów cywilnych.” – stwierdza komunikat podpisany przez Mateusza Martyniuka, Rzecznika Prasowego Prokuratury Generalnej.

 

Prokuratora informuje równocześnie, że: “w ramach omawianego śledztwa skierowano do prokuratury rosyjskiej trzy wnioski o pomoc prawną, w których zwracano się o dopuszczenie polskich prokuratorów wojskowych do udziału w czynnościach rosyjskiego śledztwa i w ramach pomocy prawnej polscy prokuratorzy wojskowi uczestniczyli w czynnościach prowadzonych przez rosyjską prokuraturę.”

 

Nie są znane odpowiedzi na skierowane wnioski i można sądzić, że zostały one bądź zignorowane przez stronę rosyjską, bądź oddalone odmownie. Dziennik DGP twierdzi, że “rosyjska prokuratura praktycznie zakończyła swoje śledztwo. Teraz czeka głównie na ustalenie okoliczności katastrofy przez ekspertów z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK).”

 

Jednocześnie do USA polecieli specjaliści z Rosji i z Polski, którzy wspólnie z amerykańskimi ekspertami z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu – NTSB mają zbadać urządzenia nawigacyjne systemu TAWS, ostrzegające o przeszkodach oraz o zbliżaniu się do ziemi. Urządzenia elektroniczne TAWS zainstalowane na pokładzie Tu-154M produkowane są przez amerykańską firmę, która sama jest zainteresowana jak mogło dojść do katastrofy samolotu z tego typu urządzeniami. Specjaliści twierdzą, że jest to pierwsza w historii katastrofa samolotu wyposażonego w tego typu systemy nawigacyjne.

 

W miarę upływu czasu, wokół samej katastrofy oraz prowadzonego śledztwa, pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Nieudolność polskiego rządu, który nie zadbał od samego początku o przejęcie kontroli nad śledztwem, jego kluczenie, nie udzielenie rodzinom ofiar żadnej pomocy prawnej oraz nie poczuwanie się do żadnej winy – stanowią wystarczające powody do postawienia całego rządu i najwyższych urzędników państwowych pod Trybunał Stanu. Strona rosyjska nie wykazuje natomiast żadnej chęci obiektywnego wyjaśnienia katastrofy.

 

Pojawiają się również interesujące wątki dotyczące prowadzonego śledztwa. Andrzej Melak, brat jednej z ofiar katastrofy, Przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, Stefana Melaka, występując podczas ostatniego programu red. Jana Pospieszalskiego pt “Warto Rozmawiać”, opisywał sposób przeprowadzania “identyfikacji ciał” ofiar, które odbyło się w Moskwie. Stwierdził on, że śledczy rosyjscy pokazali mu jedynie… zdjęcie ofiary, na podstawie której miał on dokonać tejże identyfikacji. Nie wiadomo jak przebiegała “identyfikacja” innych ofiar, czy również tylko na podstawie zdjęć?

 

Równie niepokojące są inne, trudne do zrozumienia przypadki: jak wiadomo jedną z pierwszych zidentyfikowanych ofiar katastrofy było ciało Prezydenta oraz jego żony, Marii Kaczyńskiej. Trudno odgadnąć jak możliwe było błyskawiczne zidentyfikowanie właśnie ciała Prezydenta i wyszukanie go spośród innych zmasakrowanych ciał, jednak równie trudno jest pojąć jak można było tak samo szybko zidentyfikować ciało Marii Kaczyńskiej, jeśli jej stan pozwalał na identyfikację jej jedynie po… obrączce ślubnej.

 

Inne wątpliwości pojawiają się w wywiadzie córki posła Zbigniewa Wassermana, która była przesłuchiwana w Moskwie, zresztą bez żadnego wsparcia prawnego ze strony polskiej, nawet bez udziału polskiego prawnika. Śledczy rosyjscy podstępnie uzyskali jej zgodę na spalenie dowodów rzeczowych w postaci “zabrudzonych i poplamionych krwią szczątków ubrań”, po czym oddali jej nienaruszone, nie poplamione, nie zniszczone rzeczy osobiste, jak telefon, notatnik, kalendarzyk.

 

Strona polska powinna również niezwłocznie zainteresować się stanem remontowanej obecnie w Rosji drugiej, bliźniaczej maszyny rządowej Tu-154M, której części mogą być użyte w złych intencjach do prowadzonego śledztwa.

 

Opracowanie: Bibula Information Service

Na podstawie materiałów redakcyjnych Bibuły

Źródło: Bibuła

 

[ Dodano: 2010-05-07, 14:51 ]

Śmierć Sławomira Skrzypka, prezesa NBP w katastrofie samolotowej może zmienić politykę monetarną Polski. Był on kluczową postacią, która umożliwiała Polsce przeprawę przez rozpad ekonomiczny, który dotknął USA i Europę. Razem z ministrem finansów nalegał na to by nie Polska nie rozszerzała kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego poza 20.5 miliarda dolarów.

 

Dodatkowo sercem opozycji wobec wejścia Polski do strefy euro, a jak wiadomo jest to waluta kontrolowana przez globalnych bankierów IMF.

 

W piątek, na dzień przed tajemniczą katastrofą samolotu w Rosji, bank centralny zainterweniował na rynku walutowym by osłabić złotego, co w efekcie ma pomóc Polsce poprzez poprawę konkurencyjności w eksporcie.

 

Skrzypek popierał także wzrost stopy odsetek by zatrzymać napływ kapitału, który jest m.in. przyczyną bańki rynku nieruchomości.

Strategia monetarną, którą przyjął Skrzypek mogła wywołać sprzeciw globalne “elity”, które generalnie promują rozwiązania zmierzające do osłabienia ekonomii krajów, przemysłu i bazy eksportowej, a przez to powodują ich zadłużenie, co w efekcie umożliwia zarządzanie przez Międzynarodowy Fundusz walutowy bądź Unię Europejską.

 

Nadchodzące czerwcowe spotkanie Grupy Bilderberg skupi się na utworzeniu rządu światowego bazującego na strukturze ONZ i MFW, która zostanie utworzona na ruinach kryzysu ekonomicznego, który został wykreowany przez syndykat korporacyjny Bilderbergów.

 

W zeszłym roku spotkanie Grupy Bilderberg poświęcone było przekształceniu Światowej Organizacji Zdrowia w globalne ministerstwo zdrowia.

 

Wiele osób, które stało za tzw. “pandemią” świńskiej grypy wliczając w to prezesa Novartisu Daniela Vesella i austriackiego Kanclerza Wernera Faymanna, było członkami spotkania Bilderbergów w Atenach w ubiegłym roku. W spotkaniach bierze udział starannie wyselekcjonowana grupa masonów skupiona wokół Dawida Rockefellera. Mają oni dopracować plany “elit” dominacji nad światem.

 

Polska Minister Zdrowia była jedyną w europie, która nie zamówiła szczepionek na świńską grypę. Interwencja prezesa NBP w celu dewaluacji złotego, co było popierane przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który również zginął w katastrofie, mogła wywołać zaniepokojenie Grupy Bilderberga, gdyż mogłoby to być precedensem dla innych krajów.

 

Jak podał Wall Street Journal, Skrzypek niedawno nazwał złotego “bardzo dobrym absorberem szoku”, co oznacza, że dewaluacja może odizolować ekonomię od finansowego kryzysu sztucznie wytworzonego przez globalistów. Wall Street Journal podał, że obecnie kilka krajów kwestionuje wejście do strefy Euro, są to Czechy, Bułgaria, Węgry i Rumunia.

 

Kraje, które przyłączyły się do strefy Euro nie są już w stanie zdewaluować walut, co oznacza, że ich przemysł staje się mało konkurencyjny – co skutkuje obniżeniem eksportu, zwiększeniem bezrobocia, długu i deficytu handlowego (…).

 

Niektórzy eksperci sugerują by Grecja powróciła do Drahmy, którą powinno się szybko zdewaluować by uniknąć ekonomicznego upadku wewnątrz strefy Euro, głównie na skutek implozji kredytowej.

 

Gazeta globalistów The Financial Times podaje, że polska interwencja w rynek walut, która miała miejsce w piątek, może spowodować podobne posunięcia w innych krajach, a to z kolei oznaczałoby potężny cios dla planów globalistycznych w celu kontroli ekonomii krajów europejskich.

 

Uwaga na błąd interpretacji wartości złotówki!

 

Polska znalazła sposób na globalistów i zapłaciła straszną cenę pod Smoleńskiem.

 

„Wbrew obawom złoty zyskał na wartości wobec euro, zaś obroty na giełdzie utrzymały się na przeciętnym poziomie” – to okropne kłamstwo (!!!), które jest rozpowszechniane przez media. Kto nie wierzy niech sam się przekona. Wystarczy to właśnie zdanie: „Wbrew obawom złoty zyskał na wartości wobec euro, zaś obroty na giełdzie utrzymały się na przeciętnym poziomie” wpisać w wyszukiwarce na google, a wyświetlą się nam dziesiątki papużych informatorów, dezorientujących czytelnika. Nazywają one bez skrupułów klęskę zwycięstwem, Pamiętamy przecież że premier Tusk parł w stronę wprowadzenia euro do Polski i teraz nikt już nie powstrzyma PO-wców by dokończyć procesu dobicia Polski.

 

Przypomnijmy to co najważniejsze. Doszło do sytuacji: Polska kontra globaliści. Polska znalazła sposób na wyjście z kryzysu, w który wciągnięto cały świat w ramach Nowego Porządku Świata.

 

Dzień przed śmiercią w katastrofie naszego samolotu pod Smoleńskiem, nieżyjący już prezes NBP Sławomir Skrzypek „postawił się” i pokazał światu, że wcale nie musimy brnąć w spiralę zadłużenia wymyśloną przez światową finansjerę, czyli przez globalne elity. Po pierwsze – zapowiedział, że Polska nie weźmie ani grosza więcej z Międzynarodowego Fundusz Walutowego ponad kwotę 20,5 mld dolarów. Po drugie – zdewaluował, osłabił siłę nabywczą polskiego złotego względem euro i innych walut, czyli poprawił naszą konkurencyjność w eksporcie. Nasze produkty stały się tym samym tańsze dla nabywców z zewnątrz. I tak, jeśli nasz złoty miał relację np, jak 1:3 w stosunku do dolara, to po obniżeniu wartości złotego za 1 dolara nabywca z zagranicy mógł nabyć więcej towarów aniżeli przed dewaluacją złotego.

 

„Wall Street Jurnal” zacytował wypowiedź Sławomira Skrzypka, który nazwał złotego „bardzo dobrym absorberem szoku”. Powtórzmy: „bardzo dobry absorber szoku”. I tu jest klucz do zrozumienia tragedii która się rozegrała na naszych oczach.

 

Nie o prezydenta tu bynajmniej chodziło. Stało się to, co stać się musiało z punktu widzenia interesu światowej finansjery nieprzyjaznej nikomu poza swoim własnym gronem.

 

Wyjaśnienia nie doczekamy się, tak jak nigdy świat nie zostanie poinformowany o tym, że przyczyną śmierci prezydenta Kennedy-ego był fakt, iż wszedł w drogę prywatnemu Bankowi Rezerw Federalnych. A przeciętny Amerykanin do dziś wierzy że to bank rządowy. Oto co to znaczy mieć media w swoich rękach

 

Podstępnie budowany od 20 ponad już lat proces przejmowania majątku poszczególnych państw przez niewidzialną gołym okiem grupę rozdającą karty ponad rządami, mógł nagle zawalić się z powodu Polski

 

Na taki scenariusz przyzwolenia być nie mogło. Zaczęło się przecież od transformacji ustrojowej nad którą kazano nam się rozpływać w zachwytach, poprzez falę prywatyzacji i mamienia ludzi o przyszłych korzyściach, aż do sytuacji, że finansowo jesteśmy bankrutami na ileś tam pokoleń do przodu.

 

I to nie tylko Polska! Ten sam manewr przeprowadzono w większości krajów Europy Wschodniej wychwalając naszą dojrzałość obywatelską, podkreślając nasze ucywilizowanie.

 

Eksperyment przejęcia majątku krajów Europy Wschodniej powiódł się. Traktaty zostały podpisane. Jeszcze zostały jakieś niuanse do zamknięcia śmiertelnego dzieła. Przeniesiono już ten sprawdzony eksperyment na rynek amerykański i niepostrzeżenie, bez widocznego przewrotu dokonano transformacji ustrojowej. Zarządzanie centralne, ludzie zaciskają pasa, tracą prace, domy. Skąd my to znamy? Nas rozpędzono za pracą po całym świecie.

 

Decyzja Sławomira Skrzypka mogła okazać się przysłowiową puszką Pandory dla tych, którzy zaszli już tak daleko w swoich globalistycznych planach. Śladami bowiem Polski mogłyby zechcieć wyjść z ekonomicznego upadku kolejne kraje, na początek te, które nie bardzo chcą wejść do strefy euro, czyli Czechy, Bułgaria, Węgry, Rumunia. Na naszych oczach przecież odbywa się agonia Grecji, która w dobrej wierze weszła do strefy euro. Spójrzmy na konającą Portugalię. W kolejce do zniszczenia Włochy są trzecie. Ekonomia wciąga w czarną dziurę” i nic po kraju nie zostaje.

 

I tu nagle znalazła się niepokorna – Polska, nie pierwszy raz w historii Europy odkręcająca bieg wydarzeń – odsiecz wiedeńska, cud nad Wisłą, powstanie warszawskie. Polska chwyciła ostrze sztyletu w nią wymierzone i jak sprytny rycerz nagle znalazła się w posiadaniu rękojeści w swoich dłoniach.

 

Globalnym elitom zaparło dech w piersiach, tak przecież nie uchodzi, poza Kennedym mało kto się na to porwał… Prowadząc skrupulatną politykę wciągania kolejnych krajów w zadłużenie, z którego nie ma wyjścia, osłabiały systematycznie ekonomie poszczególnych krajów, osłabiały ich przemysł i bazę eksportową. Powodowały tym samym zadłużenie i de facto stwarzały coraz realniejszą możliwość przejęcia władzy nad takimi bankrutami przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy bądź przez Unię Europejską. Nie bez przyczyny decyzja Prezesa NBP, który znalazł skuteczny sposób na uratowanie polskiej gospodarki wywołała przerażenie światowej finansjery.

 

Gazeta globalistów „The Financial Times” podała, że piątkowa polska interwencja w rynek walut, może spowodować podobne posunięcia w innych krajach, a to z kolei oznaczałoby potężny cios dla planów globalistycznych na drodze kontroli ekonomii krajów europejskich.

 

Autor: jb

Źródło: Centrum Niezależnych Mediów Polska

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...